niedziela, 2 września 2018

Deus meus et omnia.




Bóg jest dyskretnym przyjacielem, dzieli radości, trudy i łzy, nie oczekując niczego w zamian. 

Milczenie Boga jest nieuchwytne i niedostępne. Ale człowiek, który się modli, wie, że Bóg słyszy go tak samo jak zrozumiał ostatnie słowa Chrystusa na Krzyżu.Ludzkość mówi, a Bóg odpowiada swoim milczeniem. 
kard. Robert Sarah, Moc milczenia

Tymi słowami mogę streścić wydarzenia ostatniego tygodnia, pomimo że teraz nawet nie wiem jak ułożyć tekst na bloga. Mam po prostu kilka myśli rzuconych na ten temat, ale spróbuję to poskładać w całość (oby nie dużo)

W sobotę (25.08) przyjechałem do Zakopanego, aby odbyć swoje rekolekcje i otrzymać odpowiedź co do dalszej drogi życia. Jestem wdzięczny Panu Bogu za ten czas, który spędziliśmy sam na sam oraz we wspólnocie. 

Na pierwszej konferencji dowiadujemy się, że świętość każdego z nas nie polega na nadzwyczajnych umiejętnościach (często sprzecznych z naturą) ale na osobistym, ścisłym zjednoczeniu z Chrystusem.
Ku temu mieliśmy okazję na adoracjach, rozmyślaniu czy prywatnej lekturze. Oczywiście wśród braci mieliśmy okazję sprawdzić drugi aspekt - poświęcenie się w codzienności - na ile każdy z nas może to zrobić. A często wystarczył drobny gest pomocy, pożyczenie kurtki, dobre słowo, podniesienie na duchu... Bo wiadomo, że świętość to nie ideały, świętość to ja i bliźni. 

Druga konferencja początkowo wydawała się trudna, bo próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie czym jest wiara i pomyśleć o niej w naszym osobistym życiu. Ta konferencja nam ukazała, że wiara nie może być okrojona w praktykę, bo traci ducha. 

Podsumowując temat konferencji przypominam sobie następną konferencję, gdzie sami szukaliśmy tematów (m.in. męczeństwo, nawracanie, miłość) i pod okiem ojca rekolekcjonisty odpowiadaliśmy na nie wspólnotowo. Ostatnia konferencja była o św. Franciszku. Jak wielką miłością pałał do Boga, jaką drogę nawrócenia przebył przedtem i jak zmienił Kościół (odbudowując najpierw trzy murowane) zaczynając od siebie. Jego dewizą i hasłem rozpoznawczym do dziś są słowa Deus meus et omnia  tzn. Bóg mój i wszystko, stąd taki tytuł.





Niezapomnianą przygodą była wtorkowa wyprawa w góry. Tak bardzo lubię (zwłaszcza z tak dobrym towarzystwem) przemierzać górskie, coraz wyższe szlaki. Jesteśmy bliżej nieba.



Bliżej nieba oprócz szczytów podnosiła nas codzienna Eucharystia w kaplicy (gdzie jeden z braci pierwszy raz uczestniczył w mszy świętej versus Deum i był zachwycony, o tym jeszcze napiszę w recenzji książki kard. Saraha) ale również adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. To tu często bez słów i przez łzy wyrażaliśmy siebie, zachwycając się Jego widokiem pomimo osłony.

Bóg potrafi zaskakiwać w takich momentach. Dziś niech będą Mu dzięki teraz i do końca. Wszystko oczywiście pod czujnym okiem Maryi, Mamy oraz gospodarza klasztoru i parafii, św. Antoniego.
Nauczyłem się, że każdy człowiek spotkany przeze mnie tam jest wyjątkowy i ma swoją drogę do świętości. 

Cieszę się z naszych rozmów, które naprawdę były ambitne. Cieszę się z tego, ... no. On wie. Wystarczy





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz