środa, 23 maja 2018

Wysłuchaj mnie, proszę... czyli z notatnika książkomaniaka

Kiedy tracisz wszystko, to nic, kiedy tracisz nadzieję, to wszystko

To hasło przewodnie i myśl tej książki. Powracam do niej po trzech miesiącach, a to co mi zostało do przeczytania - wchłaniam w tydzień. Niezwykła opowieść o trudnej miłości, problemach osobistych, cierpieniu, śmiem twierdzić - powołaniu, radości i szczęściu. Książka Pawła Cwynara Wysłuchaj mnie, proszę, o której Wam już kiedyś wspominałem.
   Kiedy zaczniemy czytać, zauważymy, że książka nie jest podzielona na rozdziały. To dodaje jej jeszcze więcej tajemniczości, pomaga czytelnikowi w skupieniu się na akcji, sensie powieści.
Mówiąc ogólnie; akcja powieści toczy się we Wrocławiu, głównym bohaterem jest Szymon Wysocki - młody, ułożony chłopak, wychowywany przez babcię Janinę, z którą mieszka. Babcia jest pobożną, mądrą kobietą, która stawia Pana Boga i wartości na pierwszym miejscu. W sąsiedztwie ma bratnią duszę, Olę - była dla niego jak siostra, razem się wychowywali na jednym podwórku, w jednej parafii. Ola jest inteligentną, podobnie jak Szymon pobożną dziewczyną, jednak jej rodzeństwo (trójka braci) stanowi przeciwieństwo - niesforni, skłonni do bójek i niecnych planów, naśmiewający się z Szymka. Wszystko jednak zmienia się pod wpływem jednego wydarzenia, jaki miał miejsce na torach kolejowych nieopodal kamienicy. Pani Wanda, matka Oli, Janka, Romka i Rysia, niefortunnie postawiwszy nogę na torach została przyczepiona przez pasek od buta, kiedy pociąg był coraz bliżej. Napięcie, które rosło wśród otoczenia nie zniechęciło Szymona do pomocy - w ostatnim momencie udało mu się wyrwać sąsiadkę spod pociągu. Oboje spadają pod nasyp, jednak kończy się na siniakach, U Szymka jednak pojawia się ból łydki. Razem z Olą udają się na badania. Szymon musi zostać w szpitalu na rozpoznaniu. Spędza tam kilka tygodni, a Ola zagląda do babci Szymona, pomaga jej. Poznaje różnych ludzi, którzy są nieszczęśliwi i uciekają w dawne nawyki (p. Włodek i jego "detektywistyczne" zbieractwo, śledzenie osób), poddają się beznadziei lub jak Andrzej - facet po mocnych przejściach ze światem przestępstw, po spotkaniu z Żywym Chrystusem w Kościele, daje świadectwo nadziei, wiary i pokory - rozmawia z Szymkiem, jakby znał go od urodzenia, daje mu cenne rady duchowe, obaj darzą się zaufaniem, radością i wsparciem. Po wyjściu Andrzej utrzymuje z chłopakiem kontakt listowny - w świecie daje świadectwo w kościołach o tym, że można spotkać Boga w najmniej oczekiwanym momencie.

   Ola dba o swojego przyjaciela, przynosząc mu ciasto babci, rozmawiając z nim. Szymon ma też jednego zwariowanego pacjenta na sali, który prosi o pomoc w poderwaniu dziewczyny z innego oddziału. Szymon oczywiście odmawia, gdyż to wbrew jego wartościom, jednak pomaga pisać liściki w imieniu znajomego z sali, w swoim eleganckim i prostym stylu. Zwariowany pacjent ma już niedługo wyjść, Szymon wyjaśnia spotkanej Żanecie (bo tak jej na imię) przy donicy gdzie składał listy o co chodzi. Ta jednak się obrusza. Po jakimś czasie znów za pomocą pana Włodka nawiązuje kontakt z Żanetą, rozmawiają po nocach w umywalni na jej oddziale, on stara się ją pocieszyć, pouczyć. Żaneta jest jego przeciwieństwem, a te ponoć się przyciągają. Szymon się zakochuje, jej stan się pogarsza... Szymon udaje się do kaplicy prosząc Boga o uzdrowienie dziewczyny kosztem swojego zdrowia. Nie mija dwa tygodnie, stan nogi Szymona się pogarsza. Lekarz stwierdza nowotwór. Chłopak się nie poddaje, nie wyrzuca Panu Bogu żalu, jest wytrwały, co nie oznacza, że nie płacze.
Z Żanetą coraz lepiej, znów zamierza robić karierę modelki, zakochana w Szymonie, planuje po jego wyjściu wspólne mieszkanie. Szymon jej wyjaśnia, że to wbrew jego wierze. Dziewczyna nie szanuje jego stanowiska. Wychodzi ze szpitala, nie dziękując Panu Bogu za uzdrowienie. Szymka odwiedza Andrzej i uświadamia chłopakowi, że dziewczyna z onkologii nie była jego warta, zniszczyłaby mu życie swoją niedojrzałością.

Szymon prosi Olę o kontakt z księdzem.
Jego stan się pogarsza, miewa koszmary, gdzie demon grozi mu śmiercią, jeśli jej nie zostawi mu (chodzi o duszę Żanety). Ta jednak zrywa z nim.
Kapłan udziela mu rady w walce z chorobą, dodaje otuchy, słucha spowiedzi Szymona, udziela rozgrzeszenia, przynosi mu Najświętszy Sakrament. Stan Szymona się poprawia, jednak nie na długo. Gorączkuje. Jest diagnoza - od kolana w dół koniecznie trzeba amputować nogę. Szymon czuje się naprawdę przytłoczony jednak ufa Bogu. Może liczyć na wsparcie Oli. Jednak ta jeszcze nie powiedziała mu o śmierci Babci Janiny. Nie pozostaje już jej inne wyjście, bo przecież idzie do szpitala z ciastem do swego przyjaciela... Szymon naprawdę czuje się rozbity, płacze, jednak Ola jest przy nim. Wyjaśniają sobie całą prawdę, kochają się. Szymona ogarnia radość, śmieje się na głos tuląc Olę, że nie zostanie sam. W zapiskach babci, które zabrała Ola, znajduje słowa o ziemi po dziadku, które babcia im daje i błogosławi ich drodze życia - Babcia traktowała ich jak swoje dzieci i była pewna, że razem ułożą sobie życie.




W czytaniu tej powieści towarzyszyły mi radość, smutek, łzy wzruszenia, zastanowienie się nad samym sobą. Podziwiam miłość Oli i Szymka, walkę o to, by mogli się złączyć. Ubolewam nad postacią Żanety, że nie potrafiła w życiu odnaleźć sensu, że zapełniała swoją pustkę ułudą, że była niestabilna.
Postać babci Szymona jest mi nieco znana z życia. Prawie jak on miałem w życiu czas mieszkania z Babcią, która podobnie pomogła mi w utrzymaniu się na drodze do świętości.
Postać kapłana, który odwiedzał i z chęcią pochylał się nad Szymonem bardzo mnie zatrzymała - szczupły, siwiejący, po trzydziestce, w połatanej sutannie, dźwigający trudy innych, posługujący sakramentalnie, udzielający rad. Widzę w tej skromnej postaci siebie, trochę podzielam Szymona. Jednak czytając słowa księdza do Szymona jest takie drgnienie serca - to chyba to, tak mam żyć!
Powieść mówi sporo o cierpieniu, jego przeżywaniu, o tym, że Bóg jest, że spowiedź i Eucharystia dają życie, o tym, że pewne osoby są darem z nieba, jak np. Babcia, Ola, Andrzej czy kapłan szpitalny, a inne są próbą, przez które trzeba mądrze przejść...

Oto pewien cytat, który mnie zatrzymał i położył (w pozytywnym sensie)




oraz:


Zatem Kochani! Całym sercem polecam Wam przeczytać tę książkę. Ostatnio przeszła zmianę jej okładka (teraz jest na niej motyl). Gdzie można kupić? Na Facebooku, przez stronę Wysłuchaj mnie, proszę, w empiku przez internet (chyba) i już wkrótce na poczcie. 

Zostawiam Was z tymi tekstami, trzymajcie się, Pokój i Dobro! 

niedziela, 20 maja 2018

Kolejna rocznica


"Niech jedynym naszym skarbem będzie Bóg, niech nasze serce będzie w całości skierowane ku Bogu, całe w Bogu, całe dla Boga ..., dla Niego samego.  Bądźmy wyzuci ze wszystkiego, wszystkiego, wszelkiego stworzenia, wyzbyci nawet dóbr duchowych, nawet łask Bożych, opróżnieni ze wszystkiego ..., by móc być całkowicie pełnymi Boga (...) On ma prawo do wszystkiego, do całego naszego serca: zachowajmy je całe, w całości dla Niego samego "
( Mały Brat Jezusa 89 )
Bł. Karol de Foucald 

   Minęło 11 lat od tego najpiękniejszego momentu, kiedy po raz pierwszy przyjąłem Pana Jezusa w Eucharystii do swojego serca. 
   Patrząc na fotografie z tamtego dnia kłębi się we mnie tyle myśli. Jak wyglądałem wtedy, jakoś lepiej (jak to mówią, trzeba się czuć zawsze młodo) i tęsknię za tamtą dziecięcą świeżością, radością i drżeniem przed Panem mojego życia. Przedstawiam Mu także tych którzy ze mną Go przyjęli. Serdecznie ich wspominam. Szczególnie ś. p. Księdza Józefa, który nas przygotowywał do spotkania z Nim. Tak bardzo chciałbym mu powiedzieć, że trwam z Jezusem, że chcę, aby mnie prowadził... 
   Myślę, ile razy zawiodłem, zdradziłem tę Miłość. Myślę też o tych pięknych momentach, takim jak teraz, kiedy uświadamiam sobie, że przed nami jeszcze tyle lat. Miłość owocuje, umacnia się w trudzie drogi jaką otrzymałem. Byle bym nie zostawił Go nigdy.
   Na koniec zobaczyłem w jednym z albumów postanowienie i refleksję z dnia I Komunii... taka bardzo prywatna, która trwa do dziś. Dziękuję Jezusowi za te 11 lat i zachęcam Was do przypomnienia sobie dnia I Komunii Świętej, do pielęgnowania relacji miłosnej między tobą a Jezusem, do jej odnowy. 

niedziela, 13 maja 2018

Popatrz w niebo


   7 Niedziela Wielkanocna - Niedziela Wniebowstąpienia Pańskiego. W opisie tego wydarzenia w Dziejach Apostolskich słyszymy, jak uczniowie uporczywie wpatrują się w niebo, jak Pan wstępuje do nieba   (Dz 11,10). I nam dziś trzeba zatrzymać się nie tyle nad tym wydarzeniem, co nad modlitewnym wniesieniem głowy i rąk w stronę nieba. Jak mówi pewna piosenka: w huku wielkich spraw, w odgłosach miast, czasem popatrz w niebo. 
   Jak pisze dziś br. Idzi w rozważaniu na niedzielę: Bóg pozostawia też znak Swojej troski we mnie, w moim sercu, w moich talentach, zdolnościach, predyspozycjach. Ja jako chrześcijanin jestem zdolny do rzeczy wielkich. Nie mogę się ograniczać tylko do tego, co konieczne i łatwe. Muszę robić wszystko, co potrafię (a nawet i więcej - przekraczać siebie), aby rozprzestrzeniać wieść o Bożej Miłości. Właśnie. Uwielbienie Boga za talenty, jakie mi dał, za życie, za błękit nieba i za całe piękno stworzenia.
Jednak należy pamiętać, żeby nie porzucić wszystkich obowiązków, zadań, albo i nawet codzienności:
Nie stójcie i nie wpatrujcie się w niebo, ale idźcie i nauczajcie wszystkie narody. Idźcie i nauczajcie.
   Jeśli zaś chodzi o głoszenie Ewangelii, o tym wszystkim o czym mówi dziś Mistrz Jezus do uczniów przed wniebowstąpieniem (Mk 16, 15-18) wołam dziś do Niego za świętym Franciszkiem: 

 O Panie, uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju! 

czwartek, 10 maja 2018

On i ja. Ty jesteś

"Żyj swoją chwilą obecną. Przyszłość należy do Mnie. Złóż wszystko w moje przebite ręce, w moje ręce Oblubieńca". "On i ja"Gabriela Bossis



   Ten cytat wyraża nieustanne zapewnienie z ust Bożych dla mnie. Nie przeczytałem tej książki, taki cytat zamieściła jedna znajoma na Facebooku. Nie tak dawno, pomimo upływającego tygodnia już czasu, odbyłem rekolekcje, na których oprócz rozeznawania i potwierdzania decyzji życiowych mogłem zacieśnić moją przyjaźń z Jezusem. Dziś wieczorem znalazłem w parku jakiś zwalone drzewo, obumarłe. Jednak nikomu zabieganemu w tym świecie nie przyszłoby do głowy że właśnie na nim narodziło się tyle myśli. Obrazowo rzec można, iż posłużył mi on za stalle, te z rekolekcji, ogromne, barokowe, rzeźbione w drewnie przez zakonników.
   Święty Franciszek napisał takie piękne słowa zatytułowane "Uwielbienie Boga Najwyższego". Uwielbiam Jezusa tymi słowami tak, aby stanowiły obraz mnie przed Nim. Oto i one.

Ty jesteś Święty Pan Bóg jedyny, który czynisz cuda.
Dziękuję, żeś mnie cudownie stworzył, że działasz niemożliwe dla mnie, z miłości.
Ty jesteś mocny, 
Ja jestem słaby, ale Ty mnie umacniasz.
Ty jesteś najwyższy, 
jestem mały, i chcę być mniejszy
Ty jesteś Królem wszechmogącym, 
Ojcze Święty, Królu nieba i ziemi.
Króluj we mnie, w każdej mojej decyzji, dziękuję Ci za wszystkie stworzenia, które z miłości stworzyłeś i przeznaczyłeś dla mnie. 
Ty jesteś w Trójcy jedyny
Pan Bóg nad bogami. 
Pomimo tego zdarzyło się że pociągali mnie "bogowie" pod nazwą różnych grzechów
Ty jesteś dobro, wszelkie dobro, najwyższe dobro,
Pan Bóg żywy i prawdziwy
Pomimo tego szukałem poza Tobą "dóbr", nie doceniałem Twoich działań
Ty jesteś miłością, kochaniem
I pragnę Cię coraz bardziej kochać, pomimo tego wciąż za mało Cię kocham.
Myślę, że już kocham więcej, że mam Ciebie,
wtem tracę po kawałku. Nie pozwalaj mi na to. 
Ty jesteś mądrością,
jestem głupi, jeśli nie trwam w Tobie 
Ty jesteś pokorą, 
uczyń mnie pokornym, 
Ty jesteś cierpliwością,
naucz mnie jej,
Ty jesteś pięknością,
mi zdarza się popaść w brzydotę grzechu,
nie dozwól mi tracić Twego piękna we mnie, 
Ty jesteś łaskawością, 
nie pozwól mi gardzić bliźnimi,
Ty jesteś bezpieczeństwem, 
najlepiej czuję się w Twoich rękach,
Ty jesteś ukojeniem,
znasz mnie całego, wszystko ci powierzam,
Ty jesteś radością, 
Ty jesteś nadzieją naszą i weselem,
Raduję się z przebywania z Tobą i przy Tobie,
Ty jesteś sprawiedliwością,
Ty jesteś łagodnością,
Zawsze mogę liczyć na Ciebie w moich problemach i trudnościach,
Twój łagodny głos i obecność nic mi nie może zastąpić
Ty jesteś w pełni wszelkim bogactwem naszym,
dlatego chcę być ubogi, żyć Twoją wolą,
Ty jesteś opiekunem, 
Ty jesteś stróżem i obrońcą naszym,
pomimo, że wyrywam się z Twoich objęć, że nie umiem jeszcze
doskonale Cię objąć, Ty czuwasz ciągle i czekasz
Ty jesteś mocą,
w Tobie moja moc, bez niej umieram, bez niej nie ma nas
Ty jesteś wiarą naszą,
nie dopuszczaj na mnie zwątpień,
wolę cierpieć niż zwątpić,
Ty jesteś miłością naszą,
Ty jesteś miłością moją, niech miłość moja ku Tobie stale wzrasta,
pomimo, że przyjdzie oschłość,
owocowanie musi być odczuwalne
Ty jesteś całą słodyczą naszą, 
słodko jest trwać w Tobie,
Ty jesteś wiecznym życiem naszym,
Wielkim i przedziwnym Panem,
Bogiem wszechmogącym, miłosiernym Zbawicielem.


On i ja. Warto się z Nim zaprzyjaźnić

Myślę o założeniu strony bloga na Facebooku. Odnalazłem stronę bardzo inspirującego bloga o miłości na linii Bóg - człowiek. Myślę, że warto go polecić: Mówię Tak
Do następnego! 

niedziela, 22 kwietnia 2018

Z Dobrym Pasterzem nie zginiesz! J 10,9-18


Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz poświęca swoje życie za owce. J 10.11

   Dzisiejsza niedziela, zwana Niedzielą Dobrego Pasterza, otwiera Tydzień Modlitw o Powołania. Czuję, że to moje święto. Święto tego bloga, który stara się być pomocą dla wszystkich i jednocześnie wołaniem o dobrych pasterzy na wzór Najlepszego. 
   Wczoraj znów wędrując Duch Święty poukładał we mnie kilka myśli, które można zobaczyć tutaj, w Małym Vlogu 06 
    Polecam jednak bardziej rozważanie o.Tomasza STrawa Słowa

   Rozważając dzisiejszą Ewangelię, przypomniałem sobie o słowach: Posiadam jeszcze inne owce, które wprawdzie nie są z tej zagrody, lecz trzeba, abym je przyprowadził. 
To inni chrześcijanie, inni ludzie...
Jednak w polskiej rzeczywistości można się zasiedzieć... to naturalne, jeśli większość życia spędzi się w lokalnej społeczności. Pamiętam scenę z Sami Swoi, kiedy Kazimierz Pawlak wchodzi do kaplicy na statku i widząc czarnoskórego księdza w ornacie przestraszył się: Ksiądz murzyn... koniec świata! 
Rozważając dzisiejsze Słowo przypomniało mi się spotkanie z lutego b. r. w Krakowie-Łagiewnikach. Wchodząc z chłopakami i ojcami do jednej z kaplic w dolnym kościele, zobaczyliśmy że przy ołtarzu w innej kaplicy stoi ciemnoskóry, niski kapłan. Dla  jednych był to powód do śmiechu, inni się nawet nie zdziwili, inni myśleli, skąd się tu wziął. Przykro mi się zrobiło... że myślenie polskie bywa takie ciasne, pomimo pobożnych praktyk. 
Po Koronce do Miłosierdzia Bożego i zwiedzaniu wszedłem do księgarni sanktuarium. Spotkałem nieopodal przeglądającego książki i pamiątki wyżej wspomnianego księdza. Wiedząc, że moja znajomość angielskiego jest marna, ale podstawy znam, zapytałem go skąd jest. Odpowiedział, że z Argentyny. Pożyczyłem mu Bożego błogosławieństwa i wyszedłem z moimi zakupami. Jednak wracając usłyszałem za sobą wołanie: money, money! To ksiądz Argentyńczyk, zawołał mnie, bo z tego wszystkiego nie zabrałem reszty. 
Zobaczcie! Katolicki ksiądz z drugiego końca świata, jeden Pasterz, jedna wiara, jedna Miłosierna Miłość... bądźmy ponad schematami i tym co zewnętrzne. 

Pamiętajcie o powołanych, i tych, którzy słyszą głos Pójdź za Mną!... 

sobota, 14 kwietnia 2018

Wiosenne kadry

 
 

   Sobota. Ciekawy dzień, widać jak wiosna rozgościła się na tyle, że zaprosiła już trochę lata. Dziś pierwszy spacer wzdłuż Sanu był rodzinny - z mamą, bratem i Luką, labradorką. Następny sam, w parku, chwytałem w obiektyw kwiaty, i schodząc z wędrówki, z tyloma myślami w głowie (może będzie osobny wpis) spacerując, nie poszedłem jak zwykle w dół. Zszedłem nieco na ubocze, w podwórze, gdzie nigdy dotąd nie byłem i uchwyciłem Archikatedrę Przemyską w inny niż powszechnie znany kadr













Dzisiaj także wrzuciłem spontaniczne, nieprofesjonalne dzielenie się Słowem Bożym na jutro. Dziękuję Januszowi Gawłowi AJC za motywację, a do Jakuba Wajdy kieruję słowa wdzięczności za podjęcie się remontu mojego kanału na YouTube (tutaj) i polecam serdecznie nowo powstały kanał mojego dobrego znajomego, o. Tomasza Trawińskiego OFMConv, który nagrywa cenne dla nas refleksje dotyczące codziennego Słowa Bożego sTrawa Słowa 

Warto pamiętać, że gdy inni zawiodą, czeka na Ciebie Bóg ze Swoim Słowem. 





poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Do kolegów tradsów słów kilka



   Wielu zna mnie lub kojarzy jako tzw. tradsa, człowieka, który angażuje się w sprawy tradycyjnej liturgii i tylko właściwie ją chciałby w swoim kościele. Niestety, mój tradycjonalizm jest domorosły (jak to powiedział kiedyś pokorny kapłan sprawujący Mszę w KRR z Diecezji Sandomierskiej), nie sypię przepisami Ceremoniale czy Rubrycel. Jak dobrze wiecie, kiedy pierwszy zapał mija, kiedy człowiek dorasta, dojrzewa do pewnych rzeczy i widzi z daleka swoje błędy. Już nie skupia się na tym, czy ksiądz z parafii ma koronkową albę i na ile centymetrów robi znak krzyża.W tym wpisie pragnę udzielić kilka wskazówek ludziom, szczególnie młodym Tradycji Liturgicznej, nie mam zamiaru krytykować w/w środowisk, ale po bratersku podzielić się swoim spostrzeżeniem i zwrócić uwagę na sprawy istotne. A zatem, zapnijcie pasy.
   Długo trzeba byłoby opisywać moje dzieje w tradi świecie. Niestety, albo i stety, czas poznawania tajemnic Tradycyjnej Mszy Świętej przypadł na okres dojrzewania. I tyle słowa wstępu. Do dziś bardzo cenię sobie (z właściwym na swój wiek podejściem do sprawy) liturgię sprzed Soboru Watykańskiego II. Rzeczywiście, ona ubogaca naszą wiarę w dzisiejszym świecie. Zachwyca nie tyle pięknem formy co treścią i mocnym nawiązaniem do ogólnej Tradycji Kościoła. Absolutną rację miał Umiłowany Ojciec Święty, Benedykt XVI, wydając list Summorum Pontificum pozwalając na odprawianie Mszy w Klasycznym Rycie Rzymskim wszystkim kapłanom obrządku rzymskiego. W tym liście wyraża swoje głębokie pragnienie, aby Msza w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego - jak sam to określił - była sprawowana w miarę możliwości w każdej parafii raz w tygodniu.
   Ad rem. Ostatnimi czasy bardzo mnie denerwuje podejście wielu osób związanych z tradycyjną liturgią. Bo tak naprawdę trzeba by wspomnieć, że właśnie przez osoby mocno związane z Tradycją Liturgiczną, dopuszczałem się wielu błędów w swoim myśleniu, zachowaniu, wiele z tych osób bardzo mnie zraniło, co im przebaczam. Niestety taka właśnie osoba działa na niekorzyść moich znajomych, jest podobno kapłanem, nie wiadomo nam w jakiej diecezji i tak naprawdę gdzie, bo jej działalność opiera się na trollingu i poniewieraniu innymi przez społecznościowe media. Ze spraw bieżących: nie wiem co może dać użalanie się nad błędami, nadużyciami, często właśnie tymi małymi (bo takie wielkie nadużycia to temat na osobny artykuł) w mediach, grupkach... co może dać obrażanie się? Co może przynieść hejt na kapłana za brak koronki, za ciągłe używanie II ME, za działalność poprzez dobrze przygotowaną modlitwę o uzdrowienie? NIC. Niestety trzeba zauważyć swoje wady, błędy, grzechy.
   Pamiętam dobrze, kiedy czytając o zmianach w liturgii po ostatnim soborze bardzo mnie smuciły i buntowały wynaturzenia liturgiczne, tańce na liturgii (o zgrozo), próba konsekracji wafla i wina w kieliszku (o zgrozo do potęgi), inby u łódzkich jezuitów, sztuczne paschały i wiele wiele innych, czy ostatnio bodajże w Brazylii, procesja z latającą na dronie monstrancją z Najświętszym Sakramentem... tak! Trzeba robić wszystko co w naszej mocy, w zależności na jakim stopniu stoimy, aby pozbyć się takich incydentów. Zacznijmy od modlitwy i wyrzeczeń. Wiem ile można sobie zaszkodzić apelami o "walce" przeciw temu w mediach społecznościowych. Ile osób można skłócić, ile krzywd narobić.
Wczoraj słuchałem krótkiego podzielenia się Słowem Bożym znajomego kapłana zakonnika. Przewijam dalej Facebooka, a tam jakiś post z pewnej grupy dotyczący stroju kanonika, czy coś w tym stylu. W każdym razie dyskusja o szczegół! Albo niestety oranie się samych w komentarzach...
   Krytyka niczego nie zmieni. Chociaż tu trzeba przyznać rację, że w dzisiejszej liturgii przydałoby się więcej staranności, poliestrowe peleryny można byłoby zastąpić skromnymi, albo zdobnymi z niezłego materiału ornatami.Mamy w wielu naszych zakrystiach w dobrym stanie stare ornaty. Czemu by nie? Podnieść także wypadałoby poziom muzyki liturgicznej i zawsze pilnować, aby liturgia była zawsze 1) solidnie przygotowana 2)solidnie odprawiona (jest coś takiego jak OWMR) 3)solidnie przeżyta. Bo liturgię się odprawia, ale i przeżyć trzeba.
   Podsumowując - skupiajmy się na istocie liturgii, jaką jest Chrystus, bo to On jest Słowem Wcielonym. Czas zapytać czy nie zagubiłem Go z oczu i z serca. Czy nie uciekam w walkę o szaty i liturgię przed swoimi ciężkimi grzechami... czy ważniejsze będą skarpetki dominikanów na ślubach od intencji, z jaką składają śluby? Ku refleksji. Nie szukajmy dziury w całym, ale też nie powiększajmy przepaści. Pozdrawiam!

niedziela, 8 kwietnia 2018

Radość wielkanocna niech trwa cały czas!


   Dzisiejszy dzień to Święto Bożego Miłosierdzia, obchodzone w niedzielę po Wielkanocy. Jak wiemy Pan Jezus sam domagał się prosząc św. S. Faustynę o ustanowienie tego święta. 
   W naszym mieście miał miejsce Wielkanocny Taniec Uwielbienia, przy pomniku św. Jana Pawła II. Można zobaczyć tutaj. Kto zna to pozna ;p 
To wspaniała okazja do wyrażenia radości z tego że: nie ma Go tu, wstał jak powiedział. Radosne alleluia. Dziś w Ewangelii Jezus nakazuje głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Mamy zanieść to radosne alleluja całemu światu. Bo tak bardzo Go potrzebuje. 
   Dziś także jesteśmy szczególnymi świadkami Miłosierdzia. Odmawialiśmy na całym świecie Koronkę do Bożego Miłosierdzia, którą tej samej s. Faustynie podyktował Pan Jezus. 
   Czytając na zakończenie dnia Dzienniczek św. S. Faustyny znalazłem wyżej zamieszczone słowa. Siostra Faustyna dziękuje najpierw za poznanie swoich słabych, nędznych stron, następnie za wielką łaskę i miłosierdzie względem niej



... słabości i trudności, nasze nędze są miejscem Jego działania, Jego łaski. Dziś szczególnie zostaliśmy oczyszczeni. 
Dziękuję za ten piękny dzień. Dziękuję za spotkania, za wspólnie spędzony czas. 

środa, 4 kwietnia 2018

O przyjściu wiosny

   Siemaneczko wszystkim! Pomimo obowiązków i zgiełku nie daję się. Przyszła wiosna, zatem korzystam z jej uroków po wszystkim, wieczorem. Cieszę się, bo wczoraj spotkałem się z kumplem (po tzw. fachu zresztą) po dłuższym czasie za co mu dziękuję. Tak właśnie razem przywitaliśmy wiosnę spacerem na wzgórze Kopiec Tatarski i oprócz rozmów o stronie technicznej Triduum, które za nami, zachwycaliśmy się pięknem stworzenia. Zatem wiosna aż prosi się o opis na blogu ;-) 
   Czerwono pomarańczowe barwy nieba, wieczorne malowidła na jego firmamencie robią na człowieku pozytywne wrażenie. 



Wieczorny widok z Kopca Tatarskiego.  O, nawet tematycznie...


   Nie obyłoby się bez wspaniałej kawy na początek w najlepszej kawiarni, u Pawła w MIEJSCU (Rynek 10) link macie tutaj do Miejsca

Widok z Kopca. Wieczór, 3 kwietnia 2018

   Klimat wiosenny, gdzie wszystko powstaje do życia, właściwie podnosi się w stronę słońca, rozpędza energię sprawia, że w mojej głowie kłębi się kilkanaście tematów na raz, a miliony myśli. Teraz właśnie sztuką będzie je poukładać. Na spokojnie.
   Przemyśl wiosną to jest to! Jego położenie w dolinie i na wzgórzach dodaje temu uroku.
Właśnie jesteśmy w oktawie Świąt Zmartwychwstania Chrystusa. To tak, jakby ta niedziela trwała tydzień! W mszale na początku modlitwy eucharystycznej przez te osiem dni dodajemy słowa, że obchodzimy święty dzień Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. (MR dla diec.polskich) To skłania mnie do refleksji nad tym, jak korzystam z najdroższego daru Eucharystii. Ciągle odkrywam ją na nowo...
   Zostawię jeszcze kilka zdjęć.  Zachwycajcie się Zmartwychwstałym w Eucharystii, zachwycajcie się przyrodą i otoczeniem, zachwycajcie się sobą. Tak, sobą. Bo po świętach nie mamy wracać do tego co było przed nimi, ale na nowo, paschalnie się odrodzić, zmieniać się i stawać lepszymi. Pozdrawiam ciepło i serdecznie! :-)

Czas pomyśleć, poukładać, przemodlić


Laudato sii, o mi Signore. Ale wszyscy i tak powiedzą oremus ;-D


i takie inne selfie, kiedy cappuchino jest taaak dobre ;-)

P. S. Zapraszam na instagram 

poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Wielkanocny #vlog

Idąc dziś spacerem po parku natchnienie mi podpowiedziało, że to miejsce przypomina opuszczony grób Chrystusa. Trochę. Korzystacie 

sobota, 31 marca 2018

O vere beata nox, quae sola meruit scire tempus et horam, in qua Christus ab inferis resurrexit!

O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę Zmartwychwstania Chrystusa.

   To słowa Orędzia Wielkanocnego Exultet, które usłyszymy już za kilka chwil w liturgii Wigilii Paschalnej. Kochani! Zbliża się moment na radosne Alleluia. Życzę Wam przede wszystkim radości paschalnej, która objawi się w pełnym zjednoczeniu ze Zmartwychwstałym w Eucharystii. Życzę wam niezachwianej wiary, niezawodnej nadziei i doskonałej miłości i rozeznania woli Bożej w życiu każdego z was. Niech Zmartwychwstały wejdzie tam, gdzie Go z różnych przyczyn jeszcze nie ma. 




   Niech Ten, który nas odkupił przenika wasze życie, niech doświadczenie grzechu, który jak mówi Exultet był konieczny, aby świat został odkupiony nie będzie przeszkodą a okazją do intymnego spotkania z Mesjaszem. Pokój i Dobro!!!

czwartek, 29 marca 2018

To jest Ciało Moje za was wydane.

    Dziś jest szczególny dzień. Dziękujemy w sposób szczególny Panu Bogu za dar Eucharystii i kapłaństwa! On zostawił nam Siebie. Poczyńmy w tej ciszy ciemnicy kilka refleksji.

   Będąc na Mszy Krzyżma usłyszałem słowa abpa Adama, który dziękując ministrantom i lektorom za posługę wyraził przekonanie, że w sercach wielu z nas jest zasiane ziarno powołania kapłańskiego. Wtedy właśnie taki ktoś czuje drgnienie serca i wewnętrzną odpowiedzialność. Arcypasterz prosił, abyśmy pielęgnowali w sobie już teraz ten cenny dar. 
   W I liście św. Pawła do Koryntian czytamy dziś takie słowa: 
Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, której został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał go i rzekł: To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę! 

   W ciszy ciemnicy, po wielu wcześniejszych zmaganiach, zatrzymują mnie słowa: za was wydane. Pan Jezus posyła kapłanów do wszystkich, i za wszystkich przez ich ręce przychodzi na ołtarz. Pod koniec adoracji po prostu usiadłem z Nim, obok Niego, bo tabernakulum w kaplicy przechowania stoi na podstawie, a ta na ławce. Doceńmy ten dar bliskości samego Boga, szczególnie w tym czasie... On wydał się za nas na mękę i śmierć, dopełnił wydania się w wieczerniku. 
   Módlmy się za kapłanów, o świętość dla nich, oraz o nowych kapłanów. Bo powołani są. Tylko trzeba się wydać Jemu, oddać swoje życie. 

poniedziałek, 19 marca 2018

O cierpieniu, które prowadzi do Paschy


  
   Często przychodzi w naszym życiu sytuacja, kiedy ktoś żali się nam, że cierpi. Co wtedy? Często nie wiemy tak naprawdę co jest istotą Wielkiej Nocy, jak to wyjaśnić? O tym dziś sobie powiemy. 
   Na wstępie umieszczę słowa ku refleksji, fragment II części "Gorzkich Żalów", które wczoraj śpiewaliśmy, które to słowa towarzyszą mi i echem odbijają się wewnątrz mnie: 
Pójdźmyż, grzesznicy, oto nam gotują -
ze Krwi Jezusa dla serca ochłody - 
zdrój żywej wody. 

To dla każdego z nas "gotowano", dla nas wydobywała się Najdroższa Krew, która nas oczyszcza... Zostawiam to Wam do przemyślenia, sobie także.
   Warto w tym miejscu powiedzieć słów kilka o nabożeństwie Gorzkich Żali. Nabożeństwo to zostało napisane w Warszawie, w 1707 roku na potrzeby Bractwa św. Rocha przy kościele Świętego Krzyża. Nabożeństwo z jednej strony opiera się na motywach dawnej jutrzni w formie praktykowanej w XVIII w., z drugiej zaś zawiera pewne elementy średniowiecznych pasyjnych misteriów liturgicznych. Na ich podstawie ks.Wawrzyniec Benik ze zgromadzenia księży misjonarzy świętego Wincentego à Paulo opracował strukturę i napisał tekst nowego nabożeństwa. U początku XX wieku dokonano korekt tekstu nabożeństwa ze względu na archaizmy oraz słowa: żydzi (bije, popycha żyd nieposkromiony, Jezu od żydostwa...) Gorzkie Żale to nabożeństwo polskie, nie odprawiane nigdzie indziej, tylko w naszej Ojczyźnie. Dawniej połączone z nieszporami, śpiewane w całości (III części). Czas Wielkiego Postu zmierza ku końcowi. Warto udać się w najbliższą niedzielę na nabożeństwo Gorzkich Żalów.
   Cierpienie Chrystusa, Jego męka i śmierć kończą się zmartwychwstaniem i odkupieniem całej ludzkości. Męka zaprowadziła Jezusa na śmierć, ta zaś do wypełnienia się Paschy. Termin Pascha posiada wiele znaczeń, a wywodzi się z hebrajskiego pesah. Najbardziej znane znaczenia to: skakanie (utykanie, rytualny taniec), przechodzenie. Chrystus przemienia starotestamentalną Paschę w nową, jest On nią sam. Jest nią Jego zmartwychwstanie. Warto podjąć trud dźwigania naszych krzyży, cierpień, gorszych dni i momentów, aby dojść do Paschy, aby odnajdywać w tych cierpieniach Chrystusa, aby oddawać Mu cierpiących... 
   Kolejna rzecz - dziś także przypomniały mi się słowa znajomego człowieka, którego spotkałem jakiś już czas temu po jego powrocie z Maroka. Rzekł wtedy, że nie znosi widoku twarzy ludzi tutaj, smutnych, zagniewanych, smętnych. Faktycznie, może i wziąłem sobie to wtedy do serca, ale to jest prawda. Chrześcijanin nie może się smucić, powinien mieć twarz radosną, albo jeśli tego wymaga sytuacja, czas czy nastrój, zamyśloną, poważną, ale nigdy ponurą, smętną, złą. Często w autobusie, na mieście widzę smutne, przygnębione, posępne, zagniewane. I myślę sobie: czy nie szkoda życia na taki wyraz twarzy i nastrój ducha? Stroniąc od naiwności i wesołkowatości trzeba utrzymywać w sobie radość, zwłaszcza jeśli wczoraj byłeś w kościele i przyjąłeś Komunię Świętą, swojego Pana! Nosisz Go w sobie! Jego...! Jest poniedziałek, lub coś cię gryzie, ale nie trać czasu na bycie ponurym. Szkoda życia. Jezus Cię odkupił przez mękę i Paschę, został z Tobą w Sakramencie Ołtarza, możesz przyjść do Jego kapłanów i wyzbyć się grzechów, On stworzył piękny świat, innych ludzi, zechciej wyjść na spotkanie drugiego, na spotkanie z przyrodą, na spotkanie z Bogiem... pomimo, że tutaj np. warunki są jakie są. 

   Słyszę też ostatnio, że tych Świąt z roku na rok czuć coraz mniej, a zwłaszcza w takiej scenerii atmosfery. Nie chodzi o atmosferę. Chodzi o przeżycie! Jak przeżyję liturgię Wielkiego Tygodnia, i czy przeżyję  PRZEJŚCIE - PASCHĘ w Wielką Sobotę wieczorem... nie o ilość jaj, potraw, o klimat. Istotą jest cierpiący, umierający i zmartwychwstający Zbawca, Odkupiciel, Jezus Chrystus. 
   Niech podsumowaniem i klamrą spinającą te myśli będą słowa Orędzia Wielkanocnego (Exultet), które usłyszymy śpiewane w Wielką Noc: 
Tej właśnie nocy Chrystus skruszywszy więzy śmierci, jako zwycięzca wyszedł z otchłani. Nic by nam przecież nie przyszło z daru życia, gdybyśmy nie zostali odkupieni.
(...)

O, zaiste błogosławiona noc, jedyna, która była godna poznać czas i godzinę zmartwychwstania Chrystusa.
O tej to nocy napisano: a noc jako dzień zajaśnieje, oraz: noc będzie mi światłem i radością.

wtorek, 6 marca 2018

Na czym skupiamy naszą uwagę?


   Kochani! Dziś tak po prostu zrodziło się we mnie pytanie o fundamentalne rzeczy, tzn. na czymś co wyznacza nasz życiowy szlak. Na czym skupia się uwaga człowieka. Bo tak trudno dziś w zabieganym świecie znaleźć czas na takie pytanie, nie zawsze szczerze do tego podchodzimy. 
   Przeglądając dziś pewien portal społecznościowy zauważyłem udostępniony przez znajomego cytat nieznanego pochodzenia: Kto nie oddycha Bogiem, udusi się sobą. ... jakże mocne słowa. Od razu zatrzymały mnie, na ile skupiam swoją uwagę na Bogu, ale także co zrobić, żeby świat przestał się (bardzo często nieświadomie) dusić sobą samym. Od razu kieruję się do słów wielkiego mistrza teologii naszych czasów, niezwykle wielkiej pokory, Ojca Świętego Benedykta XVI, który powiedział: 

Bez perspektywy życia wiecznego postęp ludzki na tym świecie pozbawiony jest oddechu. Zamknięty w ramach historii, wystawiony jest na ryzyko, że będzie sprowadzony jedynie do tego, żeby coraz więcej mieć. 

Zobaczmy! Człowiek naturalnie odczuwa potrzebę do słuchania głosu Boga, bliskości z Nim, aby to Stwórca, który stworzył człowieka i świat kierował nim, aby człowiek poprzez zbawczą mękę i śmierć Chrystusa mógł żyć wiecznie, aby nie skupiał swojej uwagi na tym, co materialne, co pociąga go niekoniecznie tak samo jak Boże natchnienia. 
   Jednakże i tego co ludzkie człowiek nie może często opanować, zwłaszcza, kiedy ma przed sobą Boże perspektywy życia (tzn. żyje z Bogiem, odczytuje Boży plan na swoje życie)
Wiemy dobrze o walce duszy z ciałem, o której wspomina św. Paweł (Ga 5,17), że jest to nierówna walka, ale możliwa i warta świeczki mówiąc krótko i prosto. Często zmagania z naszym ciałem, jego zachcianki, wydają się oddalać od Boga, o tyle o ile są duże. Zastanawiam się, czy wybór kurtki, bluzy, elementów do życia domowego nie pochłania mnie głęboko, bo jeśli pójdę w materializm i będę większość czasu o tym myślał, oddalam się od Boga, co prawda może nie są to gigantyczne kroki, ale mogą przybrać na częstotliwości. To samo z innymi pragnieniami, żądzami stanowiącymi pokusę. 
   Znów odnosimy się do Benedykta XVI, który udziela nam życiowej porady: 

Bez prawdy miłość staje się sentymentalizmem. Miłość staje się pustym słowem, które można dowolnie pojmować. Na tym polega nieuchronne ryzyko, na jakie wystawiona jest miłość w kulturze bez prawdy. Pada ona łupem emocji oraz przejściowych opinii jednostek, staje się słowem nadużywanym i wypaczonym i nabiera przeciwstawnego znaczenia.
(Caritas in veritate 3)

Także w architekturach naszych kościołów widzimy na czym nasza uwaga się skupia: jest to mieszkanie Ukrytego Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie (tabernakulum) i krzyż. Jednak nie wszędzie te fundamentalne elementy wyposażenia świątyni zajmują swoje centralne miejsce (pomijamy katedry i Bazylikę św. Piotra w przypadku tabernakulum). O tym także Benedykt XVI pisał i apelował:


Tam, gdzie wspólne zwrócenie się na Wschód nie jest możliwe, tam jako Wschód duchowy służyć może krzyż... Powinien on stać na środku ołtarza oraz być punktem skupiającym wzrok kapłana i modlącego się zgromadzenia.  (...) 




Do prawdziwie absurdalnych zjawisk ostatnich dziesięcioleci zaliczam fakt, że krzyż jest odstawiany na bok, aby nie zasłaniał kapłana.Czy krzyż przeszkadza Eucharystii? Czy kapłan jest ważniejszy od Chrystusa? 
Ten błąd należy naprawić możliwie jak najszybciej; da się to zrobić bez konieczności ponownych przebudowań. Punktem odniesienia jest Pan. Jest On wschodzącym Słońcem historii. Można zatem wybrać krzyż przedstawiający Mękę, uobecniający Cierpiącego, który za nas pozwala przebić swój bok, z którego wypływa krew i woda - Eucharystia i chrzest, bądź też krzyż Chrystusa tryumfującego, który wyraża myśl o Powtórnym Przyjściu i na nie kieruje spojrzenie. Zawsze jest to bowiem „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki" (Hbr 13,8)." 
"Duch Liturgii"

   Odważnie i z właściwą sobie mądrością kard. Joseph Ratzinger (poźn. Benedykt XVI) w liturgicznych i teologicznych już teraz ściśle ramach ukazuje nam cel, na który warto kierować wzrok i uwagę.



Pomyślmy także, czy często kierujemy naszą uwagę na wypoczynek, tak ważny dla nas... czy widzimy Boga w dziele Jego stworzeniach; w górach, w wodzie, w krajobrazach, w powietrzu.

Psttt!!!... proszę Was o modlitwę, posty i wyrzeczenia w intencji Papieża Benedykta seniora



niedziela, 25 lutego 2018

Dźwiganie codzienności. Kolejny #vlog

Witam Was serdecznie. Kochani czytelnicy! Dziękuję za wyrazy sympatii, zwłaszcza co niektórym stałym czytelnikom bloga szczególnie za pozytywne głosy do wielkopostnego vloga. I oto znowu narodził się kolejny vlog, ha ha!

Wielki Post, mały vlog#3

Bogu niech będą dzięki za trud krzyża codziennego w moim życiu. Za to, że jestem taki słaby, mały, na tyle na ile w Jego oczach. Za to, że nie idę za Nim z chęcią łatwego życia. Za każde wyzwanie. Już niedługo czas podjąć trud stażu w biurze kurierskim. Oby ten czas dobrze upłynął, żebym miał czas na bloga i na Boga ;)


Cieszę się i oddaję to Bogu, ze zwycięstwa w turnieju piłki nożnej oraz za dni skupienia w Krakowie Bronowicach u Braci Mniejszych. To zdjęcie sprzed tygodnia napawa mnie nadzieją, że dla kogoś mogę być promykiem dobroci i Ewangelii i oni dla mnie.

czwartek, 15 lutego 2018

Wielki Post, mały vlog#1

Niech te kilka myśli pomoże nam w rozpoczęciu tego szczególnego czasu pracy nad sobą i czynieniu dobra. 


W następnym powiemy sobie o celach Wielkiego Postu, o istotnych sprawach każdego z osobna. 

poniedziałek, 12 lutego 2018

O wielkiej Miłości. O drodze.

Trafiłem w Internecie na to wyjątkowe kazanie. Przyznam się, że bałem się odtworzyć czy ksiądz będzie tańczył, śpiewał płytkie piosenki miłosne. Nie. Tym razem to solidne i zwięzłe kazanie o miłości z Pieśni nad pieśniami. Kaznodzieja ów wskazuje że małżonkowie są dla siebie drogą do świętości. Przekonuje, że zawarcie małżeństwa ma być początkiem szalonej miłości.

   https://youtu.be/lbPcZ-3UiGE

Zobaczcie! Jak dzisiaj przekłamuje się miłość, w mediach, w naszych środowiskach. Zamykamy ją w ciasne schematy. Często ktoś traci w nią wiarę bo nie otrzymał jej prawdziwego obrazu albo co gorsza - nie doświadczył jej. 

Dziś trzeba światu miłości. Potrzeba solidnych małżeństw. Solidnych? Tak! Szalonych miłością. Kochających Boga. Ufających sobie. Potrzeba nam takich kapłanów jak ten ojciec powyżej. Wiadomo nie będzie kapłanów jeśli nie będzie rodzin. Spróbujmy zdefiniować na nowo miłość. Odkrywajmy ją.

Skrycie marzę o byciu takim kapłanem dla ludzi. Szczerze pragnę, żeby moi przyjaciele znajdując swoją drugą połówkę na całe życie byli dla siebie drogą do świętości. Żeby oszaleli z miłości. Bo to jest piękne...

Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim. 
1 J 4,17

czwartek, 8 lutego 2018

Zimowy czas. Jak go spędzić żeby zachować ciepło?


   Lubię rozpoczynać nowy wpis intrygującym tytułem. Ten jest wyjątkowo niecodzienny. O co chodzi?
   Krótko mówiąc, przyszła spóźniona zima. Spadł śnieg. Nie pochodzę sobie w lżejszych butach. Co zrobić, żeby nie zmarznąć?
   Hmm. Ktoś zaraz odpowie: gorąca kawa, herbata lub czekolada, grzane piwo (mniam!), ciepły koc, dobre ubranie i tak dalej, i tak dalej. Mi zaś chodzi o zmarznięcie duchowe. Co zrobić, żeby nasz duch nie zamarzł w codzienności? Na pewno Słowo Boże. Ono pokrzepia i zagrzewa do walki. Dobra lektura! Można połączyć z w/w napojami. Nasz duch, ale i umysł powinien zachować dobrą kondycję, w czym dobra książka pomoże. I tu okazja do reklamy. Niecodziennej. Otrzymałem od Pawła, znajomego z Facebooka, książkę jego autorstwa. Jej recenzja już niebawem na blogu. Oto i ona:

  Historia nawróconego gangstera na pewno sprawdzi się w tym czasie profesjonalnie. Obawiam się, że potrzebuje zestawu chusteczek. To autentyczne przeżycia Pawła. Porywa serce już od początku. 
   Nie zapomnijmy, że najlepszym rozwiązaniem jest codzienna Eucharystia. Zachęcam, może to właśnie tej zimy przełamiesz lód swego serca, niezależnych od Ciebie przeszkód i przyjmiesz od dawna Komunię świętą? ... 
   Na koniec zachęcam do odbycia rekolekcji. Różnych. W Internecie ofert jest wiele. Zachęcam także do spędzania tego czasu ze znajomymi, rodziną i przyjaciółmi. A pomimo wszelkich trudności codziennego życia, odnajdźmy się w cichej adoracji Najświętszego Sakramentu - i tak przetrwać byle do wiosny! 

niedziela, 4 lutego 2018

Bez Ciebie nie żyję - czyli kilka myśli

   Właśnie zakończyłem pewne rekolekcje. Jednak one nie kończą się wcale. Dopiero się wszystko zaczyna. Dużo bym musiał napisać, dużo musiałbym prywatności tu pozostawić a tą jednak szanujmy. Myśl jaka mi towarzyszy z konferencji i kazań: nie mogę żyć bez Boga. Bez Chrystusa nigdzie nie idę. Nie ma nic sensu. Dlatego jak Piotr z dzisiejszej niedzielnej Ewangelii, ścigam Pana. Musimy ścigać Jezusa jeśli chcemy Nim żyć, być przy Nim i wsłuchiwać się w Jego głos.


   Na pewno słowa, jakie usłyszałem i przeczytałem w tym czasie zostaną głęboko w moim sercu i umyśle, kiedy Jezus idzie do uczniów po jeziorze:

Uspokójcie się! To Ja jestem! Nie bójcie się! 

Zawsze w problemach, zwątpieniu i obawach mogę sobie przypomnieć słowa skierowane do mnie. Właśnie te. 

Kończąc moje refleksje przypomina mi się myśl z ostatniej konferencji: dzisiaj często kapłaństwo i Eucharystia spotykają się z niezrozumieniem i niedocenieniem. Nie docenia się dziś tego, że tak naprawdę nie ma nic piękniejszego, bardziej radośniejszego i cennego od daru żywego Boga w Eucharystii przychodzącego za pośrednictwem kapłanów. 

Reasumując proszę o modlitwę za kapłanów, zakonników, szczególnie tych w Kalwarii Zebrzydowskiej. Proszę o modlitwę też za mnie i pięciu chłopaków odbywających ze mną ten czas. Bogu niech będą dzięki!