środa, 6 czerwca 2018

Drzwi i serce.

 

Problemem współczesnego człowieka jest często zawirowanie, kiedy nie może (albo i nie chce) złapać zakrętu. Ostatnio się o tym przekonuję. Praca, gdzie często człowiek może się rozstroić pokazuje mi, jak niewiele trzeba do pogubienia się, tak dziś powszechnego. Jak instrument potrzebuje nastrojenia - tak samo człowiek, potrzebuje czasu na nastrojenie siebie. Musi też wiedzieć, dlaczego i komu będzie grać. Czy fałszywymi dźwiękami nie będzie sprawiać przykrości swemu Stwórcy, czy może pragnie uwielbiać Go piękną, choć czasem smutną melodią... 

Mamy czerwiec, odmawia się litanię do Serca Pana Jezusa. Przyznam się bez bicia, że jeszcze nie byłem na nabożeństwie czerwcowym. Jednak dziś wstąpiłem do pewnego kościoła, w którym przesłużyłem trochę czasu w życiu, aby odmówić powoli w/w litanię... Zwróciłem uwagę na poszczególne wezwania, jak np. "Serce Jezusa - przybytku Najwyższego"; "... cierpliwe i wielkiego miłosierdzia" i zdałem sobie sprawę, że moje serce ma być na wzór tego Serca, bo przecież po Komunii świętej noszę w sobie Najwyższego, powinienem uczyć się od tego Serca cierpliwości i miłosierdzia - dla siebie i swoich bliźnich.

Rozmyślania te jednak nie znalazły kresu. Dzisiaj w ciągu dnia stwierdziłem: "jestem w czarnej d**ie" zapominając, Komu zawierzyłem, Kto na mnie popatrzył. Przypomniałem sobie jak na początku maja uchwyciłem w bazylice leżajskiej światło, które wpada przez drzwi. 

Nie wolno mi tracić tego światła, nie wolno mi trzaskać otwartymi dla mnie drzwiami. I tego się trzymajmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz